Thomas Bernhard - ,,Mróz”
Thomas Bernhard - poeta, dramaturg, prozaik austriacki żyjący w XX wieku, autor tyleż wybitny, co kontrowersyjny.
Motywem przewodnim prozy Bernharda pozostawała jego ojczyzna i społeczeństwo, które autor poddawał subiektywnej i często skrajnie negatywnej ocenie.
Pochodzący z małej miejscowości w Górnej Austrii Bernhard tworzył w niepowtarzalnym stylu.
Czasy wojenne i powojenne odcisnęły na jego osobowości ogromne piętno, a bieda, utrata bliskich i nieuleczalna wówczas choroba płuc - to doświadczenia, które nadały kierunek jego twórczości. Ambitny pisarz o wielkim potencjale od zawsze pragnął tworzyć i zdobywać rozgłos. Do niewątpliwego sukcesu przyczyniła się jego znajomość z doskonale sytuowaną i mającą szerokie koneksje w świecie kultury - Hadwig Stavianicek.
Wsparcie materialne i duchowe mentorki i przyjaciółki zaowocowało ,,zauważeniem” młodego adepta literatury i przyczyniło się do jego późniejszej sławy.
Utwory utalentowanego Bernharda oceniane są jako trudne i osobliwe. Autor ani trochę nie ,,pudruje” swej prozy, by przypodobać się czytelnikowi. Przeciwnie, w jaskrawym świetle dziennym ukazuje wszystko to, co jego rodacy słynący z posiadania przepastnych piwnic próbują w nich ukryć.
A tych austriackich, ciemnych plam jest wedle Bernharda niemało. Po trudnych doświadczeniach II wojny światowej, w której wielu Austriakom przypisywano niechlubne czyny wspierania Hitlera, naród ma dużo na sumieniu i niekoniecznie chce się z tego rozgrzeszyć. Jakże bezpieczniej jest żyć wspomnieniami o dawnej świetności imperium Habsburgów (o tym piszą m.in. S. Zweig i J. Roth), czy też odnaleźć się w powojennej rzeczywistości słuchając pięknej muzyki filharmoników wiedeńskich lub upajając oczy widokiem alpejskich krajobrazów, stanowiących pokusę zwłaszcza dla przybywających tutaj po wojnie turystów i kuracjuszy.
Jednym z nich był także T. Bernhard. Lecząc się na płuca w górskim uzdrowisku Grafendorf, wykorzystał on swoje doświadczenia z tego okresu, by później przekuć je w kawał dobrej prozy (powieść ,,Mróz”).
W tym kontekście można doszukać się tutaj pewnych podobieństw do literatury omawiającej wątki ,,sanatoryjne” (chociażby ,,Czarodziejska Góra” czy ,,Choucas”).
Pisarz rozprawia się ostro ze swoją ojczyzną, krytykując ją za politykę wojenną i powojenną, piętnując hipokryzję społeczną i demaskując w swych utworach czyny występne i niegodziwe, co przynosi mu opinię autora kalającego własne gniazdo.
Bohaterowie literaccy Bernharda to często ludzie przeraźliwie samotni, bez nadziei na odmianę losu, uwikłani w fatalistyczną wizję świata. Choć sam autor, przenikliwy literat, ale także obdarzony talentem wokalnym i aktorskim artysta, dziwił się tak poważnym odbiorem jego utworów, to bez wątpienia taką właśnie pesymistyczną i złowróżbną perspektywę ukazania świata przyjął i doprowadził do pewnej skrajności.
Nie inaczej ukazał rzeczywistość w swoim debiucie prozatorskim, powieści ,,Mróz”, wydanej w 1963 roku.
To historia opowiedziana przez dwóch uzupełniających się narratorów, w technice strumienia świadomości.
Cechą charakterystyczną tejże narracji jest nie tylko rozpisanie jej na dwie osoby: jedną, która mówi i dominuje, drugą, która słucha i zapisuje myśli, lecz ciągłe podsycanie napięcia u czytelnika i zachęcanie go do samodzielnego angażowania się w rozwikłanie sytuacji nieoczywistych.
Student medycyny, odbywający praktyki w szpitalu w Szwarzach, zostaje skierowany przez swojego zwierzchnika - asystenta lekarskiego do położonej w górach małej miejscowości Weng, celem poczynienia obserwacji psychiatrycznej pewnego malarza o nazwisku Strauch, który pozostaje bratem asystenta zlecającego zadanie.
Artysta dawno temu zaprzestał malowania i zniszczył swe dzieła, po czym odizolował się od świata i ,,zaszył” w wynajętym pokoju górskiej gospody wiodąc odtąd życie wypełnione wędrówkami, obserwacją rzeczywistości i wygłaszaniem negatywnych poglądów i tyrad na temat świata i ludzi.
Strauch - lekarz nie kontaktował się z bratem od wielu lat i teraz, angażując swego praktykanta pragnie poznać fakty i dowiedzieć się czy jego brat jest człowiekiem obłąkanym.
Wyrusza więc młody mężczyzna do położonej w Weng gospody - pensjonatu i podając się za studenta prawa wynajmuje pokój w sąsiedztwie Straucha.
Wkrótce dochodzi do spotkania głównych bohaterów, a ich narracje będą się zarówno przeplatać jak i w dziwny sposób przenikać, czyniąc czasami niemożliwym dla czytelnika rozróżnienie, gdzie ,,kończy się” jeden z nich, a ,,zaczyna” drugi.
Każdy z 27 dni pobytu studenta w tym miejscu to szczegółowy zapis myśli i spostrzeżeń poczynionych z obserwacji Straucha podczas wspólnych wędrówek, posiłków przy jednym stole czy prowadzonych dyskusji, a raczej zapisywanych wywodów naprzemiennych.
Stopniowo student staje się powiernikiem malarza, który obdarza go zaufaniem i niejako ,,zatruwa” jego myśli ponurą wizją świata. A w niej jest tylko miejsce na nihilizm egzystencjalny, krytykę ówczesnego społeczeństwa i lokalnej społeczności, uwiedzionej nowymi ideologiami (dochodzący do głosu komunizm), stopniowa dewastacja przyrody (budowa elektrowni, fabryki celulozy, w której łamane są prawa pracownicze). Są także prześladujące umysł wrażliwego, samotnego malarza wizje z przeszłości (wojna, haniebne czyny obywateli), a także teraźniejszość, w którą uwikłani są mieszkańcy Weng (oszustwa, niemoralne czyny, mroczne tajemnice gospodyni pensjonatu, rakarza i innych ).
Pesymistyczne wizje i dywagacje przybierają momentami skrajną formę skłaniając czytelnika do skrupulatnych obserwacji procesów toczących się w głowie człowieka nieszczęśliwego.
Czasem odbieramy to jako wielki chaos ogarniętej manią chorej głowy, a innym razem zatrzymujemy się, by przeanalizować sens kontrowersyjnych wypowiedzi, czy też zastanowić się nad poważnymi zagadnieniami filozoficzno-społecznymi, którymi raczy nas narrator Strauch.
By spotęgować upiorność przedstawionej wizji świata, autor osadza powieść w zimowej, posępnej scenerii.
Okolica opisywana jest jako nieprzyjazna i nieciekawa krajobrazowo, choć w rzeczywistości wymienione miejscowości to leżące w okolicach Salzburga, czy też Pongau urokliwe miejsca na mapie Austrii.
Przenikliwy i tytułowy mróz zdaje się zmrażać wszystko czym nasiąknięta jest opowieść Bernharda.
Malarz odczuwa ciągłe zimno i ból fizyczny spowodowany jakimś cielesnym niedomaganiem, co wpływa negatywnie także na stan ducha i umysłu, a to z kolei przenosi się na myślenie studenta-obserwatora.
Po 27 dniach, szczegółowo zaraportowanych dla przełożonego, a dla czytelnika analitycznie opisanych w formie dziennika, po czasie, który odcisnął swoje piętno w umyśle i sercu studenta w postaci pewnego zintegrowania z osobą malarza, stenotypista-narrator rozważa przedłużenie swej praktyki obserwacyjnej.
Czyżby autor sygnalizował czytającemu jak niepostrzeżenie można przyjąć cudzą perspektywę oglądu świata?, może nawet trochę ostrzega przed możliwością ,,zarażania się” cudzymi emocjami. Być może toczy z czytelnikiem pewien rodzaj gry, w której podpowiada kierunek wygranej?, wygranego życia - poprzez uwolnienie się od nadmiaru pesymistycznych myśli.
Wszak student podejmuje racjonalną decyzję podyktowaną zdrowym rozsądkiem.
Czytelnik zapyta: a co z malarzem?, jakie wnioski z obserwacji jego życia wysnuł student i jaką diagnozę wystawił w listach do przełożonego?
By nie zdradzać szczegółów, wskażę czytelnikowi pewne tropy, które ukierunkują na samodzielne odkrycie odpowiedzi, albo zachęcą do sięgnięcia po lekturę ,,Mrozu”. W tym celu posłużę się cytatami z powieści (są to słowa z listów studenta do przełożonego):
,,Nic nie gnębi Pańskiego brata bardziej niż brak kontaktu z Panem”.
,,Chciałbym powiedzieć: niech Pan wysłucha swojego brata”.
,,Szanowny Panie Asystencie, muszę powiedzieć, że to całkiem zwyczajny strach, podległy arcystrachowi, gna wciąż Pańskiego brata, gna od jednego stanu do drugiego coraz bardziej bezwzględnego (bezwzględnego dla niego)”.
,,Już jako dziecko był atakowany. I to przez Pana. Wie Pan coś o tym?”.
,,Ale jak objaśnia się stan zwierzęcia, tak nie można objaśnić człowieka”.
,,Nie zawsze jest się tym samym człowiekiem, którym się jest”.
I jeszcze jeden cytat - słowa samego malarza:
,,- Pewnego dnia przychodzi się do domu i wie się, że odtąd za wszystko trzeba będzie płacić, i od tego momentu jest się starym i martwym. Pewnego dnia wszystko się kończy, choćby życie trwało jeszcze nie wiedzieć jak długo. Raz na zawsze jest się martwym i całe piękno, to, co jest i może być szczęściem, bogactwo i wszystko opuszcza człowieka na zawsze”.
Zdaję sobie sprawę, iż tak głęboka, przygnębiająca powieść psychologiczna z ogromnym ładunkiem intelektualnym jest bardzo wymagająca, i z pewnością nie każdy Czytelnik będzie nią zainteresowany. Żywię jednak nadzieję, że niektórzy z Państwa zdecydują się jednak przeczytać tę książkę, a być może także podzielą moją opinię, iż odznacza się ona wysokim kunsztem literackim i warto było poświęcić jej czas i uwagę.
Na zakończenie warto wspomnieć, że we wznowionym wydaniu z 2020 roku znajduje się posłowie p. Marka Kędzierskiego, z wieloma ciekawostkami dotyczącymi kontekstu powieści, życia samego pisarza oraz interesujący wywiad przeprowadzony z przyrodnim bratem Thomasa Bernharda. Stanowi to doskonałe uzupełnienie i dopełnienie wybitnej prozy Thomasa.
Autorką recenzji jest p. Małgorzata Życińska.
Dziękuję za wybornie napisaną recenzję, Pani Małgorzato.
OdpowiedzUsuńLubię powieści z wątkami "sanatoryjnymi", jest w nich specyficzny klimat i coś, co mnie urzeka. Z drugiej strony, zawsze boję się porównań z "Czarodziejską górą", która jest moją ukochaną powieścią i przy której łatwo wypaść "blado". Przeczytałam jednak "Choucas", który ogromnie mi się podobał, i "Empuzjon", który też doceniłam.
Bernhard to dla mnie autor nieznany, ale tak pięknie Pani o nim pisze, że z pewnością będę chciała to nadrobić. Bardzo dziękuję za trop. :)
To musi być bardzo trudna książka, na pewno potrzeba literackiego obycia, żeby ją docenić. Podziwiam taki dobór literatury. Dziękuję za recenzję.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję. Jest naprawdę bardzo wnikliwa, przeczytałam z radością.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za komentarze Paniom: Ani, Ewie i Sarze. Jeśli któraś z Pań zdecyduje się sięgnąć po tę lekturę, to myślę, że lepiej czytać ją latem niż np. zimą, jak sugeruje tytuł, będzie łatwiej na duszy podczas słonecznej aury. Bernhard to moje niedawne ,,odkrycie" i z pewnością pójdę za nim dalej. Pozdrawiam serdecznie Panie i życzę udanego weekendu.
OdpowiedzUsuńKsiążka dla wytrawnych czytelników, tak mi się wydaje, kiedy czytam recenzję, za którą i ja pieknie dziekuję.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję Pani Klaudio.
OdpowiedzUsuńPANI MAŁGORZATO, PIEKNIE DZIĘKUJĘ ZA RECENZJĘ I MAM PYTANIE. WAHAM SIĘ MIĘDZY OSSENDOWSKIM A BERNAHARDEM, BO OBIE RECENZJE MNIE PRZEKONAŁY. OD CZEGO PANI RADZI ZACZĄĆ KOMUŚ, KTO RZADKO CZYTUJE KLASYKĘ I MOŻE MIEĆ TRUDNOŚCI ZE ZROZUMIENIEM? Z GÓRY DZIĘKUJĘ ZA ODPOWIEDX I POZDRAWIAM SERDECZNIE.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Pani Kasiu za trochę spóźnioną moja odpowiedź. Proponuję Pani na początek jednak Ossendowskiego, łatwiej się czyta, a później zachęcam także sięgnąć po Bernharda, mam nadzieję, że Panią zainteresuje także. Łączę serdeczne pozdrowienia dla Pani.
OdpowiedzUsuńBARDZO DZIĘKUJĘ ZA RADĘ.
Usuń