Jarosław Iwaszkiewicz - ,,Gody jesienne”
Krótkie, przesiąknięte liryzmem opowiadanie z serii ,,Legendy i Demeter”, wchodzące w skład prozy poetyckiej Jarosława Iwaszkiewicza.
To jeden z ostatnich jego utworów powstałych przed opuszczeniem Ukrainy, ziemi szczególnej dla pisarza, bo nieodmiennie przypominającej najpiękniejsze lata spędzone na Kresach.
Najpierw Kalnik, Elizawetgrad, potem studia w Kijowie, ale także czas spędzony u krewnych Szymanowskich w Tymoszówce odcisnęły trwały ślad w duszy wielkiego pisarza. To tu, w miejscach współistnienia wielu kultur: polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, ormiańskiej, żydowskiej, niemieckiej, tworzyły się zalążki późniejszych owoców literackiego kunsztu.
Kresy i kresowa świadomość już na zawsze pozostały źródłem inspiracji wrażliwego twórcy. A czerpiąc z doświadczeń, które go ukształtowały, głęboko odczuwał genius loci Ukrainy. Tak pisał o tym:
,,Prawdą jest, że kochałem Ukrainę, jej język, jej sztukę. I prawdą jest, że do końca moich dni pozostanę wdzięczny ukraińskiej przyrodzie, która mnie ukształtowała i nauczyła patrzeć”.
W podobny zachwyt wprawiały Iwaszkiewicza tylko krajobrazy Sycylii (odnajdywał w nich wiele podobieństw z pięknymi plenerami Ukrainy).
,,Gody jesienne”, napisane przed 11 listopada 1918 roku, a opublikowane już w niepodległej II Rzeczypospolitej, to swoiste pożegnanie z Ukrainą, hołd złożony miejscu drogiemu sercu pisarza przed jego wyjazdem na stałe do Warszawy.
Autor nie mógł wówczas przypuszczać, iż żegna tę sentymentalną krainę młodości na 40 lat.
Odtąd, jako przybysz z niejako egzotycznego Wschodu, stał się dla warszawiaków reprezentantem kultury pogranicza.
Opisane w omawianym utworze wydarzenia mają miejsce późnym latem, w ziemskim majątku Lachowice pod Kijowem.
Wówczas to powraca ze swej podróży po Azji Mniejszej właściciel owego majątku, Stefan. Młody szlachcic odbył orientalną podróż wspólnie ze swym przyjacielem Juliuszem (niektórzy badacze literatury twierdzą, że Iwaszkiewicz nawiązał do historycznej podróży Juliusza Słowackiego w towarzystwie Stefana Hołyńskiego, opisanej w poemacie ,,Anhelli”).
Po długiej nieobecności Stefan próbuje na nowo przejąć obowiązki gospodarza, pogłębić relacje z młodszym bratem Krystianem, zamieszkującą w majątku starszą ciotką czy popem i jego rodziną z sąsiedztwa.
Największe emocje wywołuje u niego piękno późnoletniej przyrody, pieszczącej wszystkie zmysły:
,,Zszedłszy po kilku stopniach werandy, osadzonej więdnącymi heliotropami, które pachniały smolisto i gorzko, począł iść krętą ścieżką między drzewami i przystrzyżonymi krzewami ku dołowi, gorąco przelewało się przez liście i przez fibry jego ciała, pieszcząc go lekko tą słodką pieszczotą, jaką mogą mieć tylko dnie późnego lata. Słodycz powietrza i zapachów, słodycz pukania cepów na klepisku obejmowały mu łagodnie głowę”.
Wędrując po okolicach, odwiedza cerkiew i domostwo popa Wasylego:
,,A gdy siadł na ławie pod oknem, przy stole przykrytym ręcznikami, mając przed sobą cały szereg złoconych lub staroczarnych malowanych bizantyjskich ikon - światło zachodu, fuksje w oknach i geranie, stary, prastary klawicymbał czy pantalon obok olbrzymich wazonów fikusów stworzył mu dziwny obraz egzotyki codziennego ukraińskiego życia, której nie miał już od tak dawna.
- Dopiero teraz czuję, jak bardzo tęskniłem do Ukrainy, ojcze Wasyli - powiedział w trakcie rozmowy”.
Jakże głęboko religijny, pełen chrześcijańskich ideałów jest pop Wasyli, a jak inaczej patrzą na życie jego dzieci: uczony w Kijowie syn Wissarion i pełna życia i magnetycznego erotyzmu, uchodząca we wsi za pogankę - czarownicę, córka Hania. To ona zajmuje się chorą Felicją, ciotką Stefana. Towarzyszy jej w chorobie i śmierci.
W tej subtelnej opowieści odnajdujemy wiele obrazów ukazujących zetknięcie się ze sobą dwóch światów: chrześcijańskiego, pełnego duchowego piękna, którym nasiąknął już Stefan w czasie wędrówek po klasztorach Azji u boku ukochanego przyjaciela, ze światem pogańskiej obrzędowości, witalności ziemi wydającej ociekające sokami owoce, drażniące zmysły i oddziałujące na sferę cielesną.
Noc Kupały, pogański obyczaj, w którym uczestniczą bohaterowie opowiadania, zaproszeni przez markiza z pałacu na tę pełną uciech, ale i filozoficznych dyskusji obrzędowość, staje się momentem przełomowym.
Nawet bogobojny pop po skończonym obrządku oddaje hołd siłom przyrody: - ,,Dlatego będziemy modlić się do ciebie wszelki święty czasu pogody, czasu pogody jesiennej”.
Hania, symbolizująca kapłankę tajemniczych sił, składa pokłon Dionizosowi.
Główny bohater poetyckiej opowieści ukazany został jako ten, który poprzez własne doświadczenia i odbytą podróż pozostaje niejako w dwóch światach: pogańskim, pełnym obrzędowości, tradycji i magii, oraz w tym, którego doświadczał podczas kontemplacyjnych podróży.
Którą ścieżką zdecyduje się podążać?, czy tajemniczy list umożliwi mu dokonanie wyboru?, a może już na zawsze pozostanie w jego sercu wyrafinowana zmysłowość, urodzona pośród niezapomnianych pejzaży, zapachów, światła, ludzi i legend krainy kultu Dionizosa?
Ten nacechowany poetyckim językiem utwór z pewnością nie zaspokoi do końca naszej ciekawości.
Być może odpowiedzi należy poszukać w życiorysie samego autora, który był w dużej mierze twórcą autobiografizującym.
Próbując ocalić od zapomnienia świat młodości, z którym się rozstawał, stworzył nacechowany estetyczno-filozoficznie utwór o synkretycznym charakterze, z toposem Arkadii, z którą wkrótce przyszło mu się pożegnać.
,,Jesienne gody” polecam zwłaszcza miłośnikom twórczości Jarosława Iwaszkiewicza. Mnie przede wszystkim ujęły bogatym walorem estetycznym i przybliżyły tę mniej znaną twórczość, prozę poetycką autora. Wszelkie sensy ukryte w detalach utworu stanowią dla mnie zachętę do przemyśleń i dalszego zgłębiania twórczości pisarza. Zachęcam do lektury także tych czytelników, którzy cenią sobie piękny język i refleksje.
Pani Małgorzato, jakże miłą niespodziankę sprawiła mi Pani tym Iwaszkiewiczem! Och, bardzo się cieszę i gorąco dziękuję za wspaniałą recenzję.
OdpowiedzUsuńNie znam tego tekstu, ale na pewno po niego sięgnę, i to w najbliższej przyszłości.
Uwielbiam Iwaszkiewicza w krótkich formach, całym sercem chłonę liryzm jego opisów.
A z Pani recenzji wynika, że znajdę je w "Godach jesiennych".
Raz jeszcze serdecznie dziękuję, ta recenzja jest dla mnie jak obietnica nieodległych czytelniczych wzruszeń.
Wielkie dzięki Pani Aniu!, wiem jak Pani ceni Iwaszkiewicza, ta pozycja i ten język... myślę, że i tym razem dostarczą Pani wielu pięknych wrażeń. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńPANI MAŁGORZATO, WSPANIALE PANI ZRECENZOWAŁA TO OPOWIADANIE. DZIĘKUJĘ ZA TO I ZA ODPOWIEDŹ W SPRAWIE OSSENDOWSKIEGO.
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani Kasiu, bardzo mnie to cieszy.
UsuńPiękna recenzja! Zachęca do lektury, dlatego chciałabym zapytać: gdzie znajdę ten tekst? W jakimś zbirze opowiadań?
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani Klaudio za ciepłe słowa. ,, Jesienne gody" zaczerpnęłam ze zbioru ,, Proza poetycka" Iwaszkiewicza.
UsuńTo chyba mniej znany z tekstów tego autora. Tym bardziej jestem wdzięczna za recenzję. I za kilka słów o Iwaszkiewiczu, które dopełniają recenzji.
OdpowiedzUsuńTo prawda Pan Saro, utwór jest mniej znany, warto go przeczytać, tym bardziej, że nie zajmie to dużo czasu. Serdecznie dziękuję za komentarz.
UsuńProszę przyjąć wyrazy uznania, Pani Małgorzato. Recenzja wielkiej wartości, przypominająca o tekście, o którym rzadko się mówi. Chapeaux bas.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Pani Ewo za tak miłe i ciepłe słowa uznania. To niezmiernie budujące dla mnie. Kłaniam się.
UsuńJa też bardzo lubię "Gody jesienne", ślicznie dziękuję za przypomnienie mi o nich.
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani Hanno, cieszę się, że Pani lubi ten utwór Iwaszkiewicza, ja także polubiłam i z pewnością będę do niego powracać.
OdpowiedzUsuń