Józef Wittlin: ,,Sól ziemi” - recenzja

 Zdjęcie gałęzi i liści buku

 

Józef Wittlin -"Sól ziemi"


Jest koniec lata 1914 roku we wschodniej Galicji, na Huculszczyźnie,

 w fikcyjnej miejscowości Topory - Czernielica, na małej stacji kolejowej, Piotr Niewiadomski ,,od lat dwudziestu ładuje zboże, drzewo, kartofle oraz beczki ze spirytusem pędzonym w okolicznych gorzelniach…”.

Ten 40- letni huculski chłop ,,czyścił lampy stacyjne, nalewał naftę i zamiatał tak zwaną poczekalnię. Gdy trzeba było, pomagał przy naprawianiu toru, usuwał spod szyn przegniłe podkłady, sypał żwir, niekiedy jeździł nawet z inżynierem drezyną”.

,,Całe życie Piotra wypełnione było noszeniem”.

,,Nosił ponadto barani kożuch, po ojcu oraz nazwisko. Ojca swego nie znał. Matka była Hucułką i do późnej starości kurzyła fajkę”.

,,Legendarny ojciec był (…) Polakiem i nazywał się Niewiadomski”.

,,Dla (…) chałupy, pokrytej słomą, siedział Piotr w Toporach przez całe życie…”.

,,Zamiast całej chudoby miał psa”.

,,Czemu Piotr nie żenił się z Magdą? To pytanie nieraz zadawali sobie ludzie sprzyjający sakramentowi małżeństwa, a raz zadał je samemu Piotrowi ruski ksiądz, z konfesjonału, podczas wielkanocnej spowiedzi”.

,,- Ja się z nią żenić nie będę, bo ona nie jest prawiczka”.

I tak oto wspólnie z Piotrem Niewiadomskim, głównym bohaterem ,,Soli ziemi” czytelnik wkracza w tę zapomnianą krainę wschodnich rubieży monarchii austro - węgierskiej. A nieuchronnie nadciąga czas wielkich niepokojów społecznych i ryzyko rozpętania wielkiej wojny.

,,Piotr też był cesarski. Nigdy nie opuszczała go świadomość, komu służył”.

Tymczasem ponad 80-letni cesarz Franciszek Józef podjął już decyzję, która odmieni życie Piotra, mieszkańców Huculszczyzny, całej monarchii, a także zapoczątkuje nowy rozdział w historii Europy.

,,Cesarz kładł swój podpis, na który tak długo czekali ministrowie”.

,,Na progu odwrócił się raz jeszcze i rzekł nie wiadomo do kogo: O ile się nie mylę …będzie się lała krew”.

Piotr Niewiadomski, ten, który miłował najjaśniejszego cesarza gotów był do drogi na front. Czuł się wyróżniony, gdy dostał powołanie do armii. Pragnął bić się i ginąć za cesarza.

Wspólnie z innymi mężczyznami wyrusza na wojnę.

Pociąg wiozący żołnierzy przemierza piękne, malownicze regiony, aż do granicy węgierskiej.

Początkowa fascynacja Piotra mijanymi krajobrazami widzianymi po raz pierwszy w życiu ustępuje miejsca realiom, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć. Zatłoczony pociąg, pełen wyczerpanych, głodnych i spragnionych wody ludzi, dokuczliwy skwar południa, niekończące się godziny oczekiwań w kolejkach na kąpiel, umundurowanie, czynności organizacyjne, to wszystko ,,otwiera oczy” naiwnemu Piotrowi pragnącemu służyć monarchii.

Choć był on analfabetą i nie potrafił odróżnić strony prawej od lewej, czuł pierwotnym instynktem, że wojna nikomu nie służy:

,,Nie mógł się pogodzić z tym nowym porządkiem. Czterdzieści jeden lat po świecie chodził, a ciągle poznawał go na nowo i z coraz innej strony. Z coraz gorszej”.

Losy zwykłego człowieka wrzuconego gwałtownie w machinę wojenną to główny wątek powieści Józefa Wittlina.

Sam autor, wywodzący się ze zasymilowanej rodziny żydowskiej mieszkającej w okolicach Lwowa, uczestniczył w działaniach wojennych w latach 1916-1918. Poznał zatem niedolę żołnierza, który poddawany był brutalnej koszarowej rzeczywistości.

A życie pojedynczego żołnierza zależało niejednokrotnie od jego przełożonego, którym w powieści jest feldfebel Bachmatiuk.

,,Jeżeli Bachmatiukowi droższy był mundur od człowieka, cóż dopiero karabin, centralny narząd piechura, ważniejszy od serca i mózgu! Dla Bachmatiuka nie istnieli ludzie, istniały tylko roczniki…”.

Józef Wittlin - wybitny pisarz, intelektualista, Galicjanin żyjący na skrzyżowaniu kilku kultur i języków, spędził dwa lata w oddziałach austro - węgierskiej piechoty. Po wojnie wrócił do Lwowa, gdzie był świadkiem walk polsko - ukraińskich o to miasto i pogromu Żydów w 1918 roku.

,,Sól ziemi” zaczął pisać od 1925 roku, wyrażając w ten sposób swój protest przeciwko machinie wojennej, która bezwzględnie obchodzi się z bezbronnym człowiekiem.

Po 35 latach Wittlin napisał w ,,Postscriptum”:

,,Sól ziemi” zacząłem pisać w roku 1925, kiedy jeszcze wielu ludzi w Europie chciało wierzyć, że wojny na skalę światową, także jak miniona, należą do przeszłości i nigdy się nie powtórzą”.

,,Druga wojna światowa z całą jej infernalną grozą spowodowała nie tylko gwałtowne przesunięcie perspektywy, z której oglądamy pierwszą wojnę światową, ale jak gdyby znormalizowała w naszej wrażliwości wszystko, co w roku 1925 wydawało się nam absurdalne, niemoralne, a przeto - nieludzkie. Więcej: druga wojna światowa z jej przerażającymi skutkami oswoiła człowieka z jego hańbą i poniżeniem oraz uodporniła na wstrząsy zagrażające zdrowiu jego duszy”.

Jakże aktualne są i w dzisiejszych burzliwych czasach początku XXI wieku te słowa pisarza - humanisty:

,,W naszej tak zwanej cywilizacji utrwaliło się coś, co nazwalibyśmy kadaweryzmem. Prasa, radio i telewizja karmią nas codziennie trupami, każąc radować się z wysokiej cyfry wymordowanych nieprzyjaciół, a

z niskiej - naszych własnych ludzi”.

Zachęcając czytelnika do lektury ,,Soli ziemi” jednocześnie pragnęłam przybliżyć sylwetkę jej autora: pisarza, poety, eseisty, tłumacza, wielkiego humanisty i niezwykłego człowieka, o którym nie mówiono w naszym kraju przez lata.

W 1939 roku powieść ,,Sól ziemi” była bardzo wysoko oceniona, a jej autor być może dołączyłby do grona laureatów literackiej nagrody Nobla.

Niestety wybuch II wojny światowej przerwał wszystko.

Józef Wittlin wraz z rodziną znalazł się na emigracji, a po wojnie jego twórczość cieszyła się wielkim uznaniem w Stanach Zjednoczonych, gdzie autor żył i tworzył.

Dziś pamięć o J. Wittlinie jest znów żywa.

Wznowiona przez Instytut Literatury w 2022 roku ,,Sól ziemi” ze wstępem Bogusława Bakuły, to epicka opowieść kreślona przepięknym językiem, z lekką dozą ironii, wciągająca swą fabuła w świat sprzed stu laty, jakże anachroniczny, a zarazem podobny do naszego.

Narracja powieści prowadzona jest dwupłaszczyznowo; narrator wszechwiedzący opowiada naprzemiennie z tym pierwszoosobowym, co pozwala zgłębić treść z wielu punktów widzenia.

Nie jest to literatura pesymistyczna czy przygnębiająca, lecz piękna, dająca przestrzeń do refleksji książka, napisana przez prawdziwego przedwojennego wirtuoza słowa, którym był Józef Wittlin.

Moim zdaniem powieść śmiało mogłaby figurować na liście lektur dla uczniów szkół średnich, ze względu na ogromne walory literackie, poznawcze i wychowawcze.

Wspaniała książka, niezapomniane przeżycia!

 

Autorką recenzji jest p. Małgorzata Życińska.

Komentarze

  1. Czytałam tę książkę na studiach, bo dla filologów była to lektura obowiązkowa, a że od tamtych chwil sporo wody upłynęło w rzece, miałam już na jej temat bardzo mgliste wspomnienia. Właściwie pamiętałam tylko niebywały kunszt Wittlina.
    Dziękuję za tę piękną podróż sentymentalną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za recenzję. Całkowicie zgadzam się z opinią, że to doskonały materiał na lekturę dla młodzieży.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie dziękuję za tę recenzję. Z jednej strony kusi, żeby wrócić do tej powieści. A z drugiej, jest tyle pięknych książek, które wciąż czekają na przeczytanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często miewam ten sam dylemat: czytać coś nowego czy wracać do ulubionych lektur...

      Usuń
    2. Chyba jednak czytać coś nowego, moim zdaniem oczywiście:). Książek do ,, odkrycia" jest tak wiele, że trudno wykroić czas na powracanie do tych przeczytanych, ulubionych. Jaka szkoda...

      Usuń
    3. Oj, tak. Mann napisał (czy powiedział) kiedyś w odniesieniu do "Czarodziejskiej góry", że pragnąłby, żeby czytelnicy przeczytali tę książkę dwa razy, ponieważ przy ponownej lekturze głębiej się ją rozumie i odkrywa nowe rzeczy. Jako że jest to moja ukochana powieść, zamierzam spełnić tę prośbę. Co do innych książek... najczęściej zadowalam się powtórną lekturą ulubionych fragmentów.

      Usuń
    4. Mam podobnie Pani Aniu. Jeśli czas pozwala czytam po raz drugi książki ulubione i zazwyczaj na tym poprzestaję, i to wystarcza. Czasem zapisuję ciekawe myśli lub cytaty, a najbardziej lubię powracać po raz drugi do pięknych, poetyckich opisów np. przyrody.

      Usuń

Prześlij komentarz