225 lat temu przyszła na świat jedna z barwniejszych postaci angielskiej – i światowej – literatury kobiecej, autorka „Frankensteina”, Mary Shelley.
Urodzona 30 sierpnia 1797 roku w Londynie, Mary była córką sławnych rodziców. Jej ojciec, William Godwin, był filozofem, jednym z prekursorów anarchizmu, a matka, Mary Wollstonecraft, uchodziła za jedną najbardziej żarliwych obrończyń praw kobiet. Zmarła zaledwie dziesięć dni po narodzinach córki, pokonana przez gorączkę połogową.
Godwin, obracający się w środowisku literatów, myślicieli, badaczy i reformatorów, zapewnił Mary bardzo solidne wykształcenie. Zadbał o to, żeby zdobyła szeroką wiedzę z zakresu literatury, religii, historii i mitologii. Dziewczynka uczyła się także języków obcych – francuskiego, włoskiego, łaciny, greki, hiszpańskiego.
Była błyskotliwą, pilną i zdyscyplinowaną uczennicą: każdego ranka pisała i studiowała.
Mimo że Mary Wollstonecraft umarła tak wcześnie, matkę i córkę łączyło wiele podobieństw. Obie żarliwie walczyły o równouprawnienie kobiet, obie też miały talent literacki.
W wieku 17 lat Mary związała się ze słynnym angielskim poetą romantycznym, Percym Bysshe’em Shelleyem. Kilka lat później, w 1818 roku, wydała debiutancką powieść, która zapewniła jej nieśmiertelność. Wybitne dzieło nosiło tytuł „Frankenstein”.
Pomysł na fabułę zrodził się w 1816 roku, kiedy Mary i Percy podróżowali po Szwajcarii. Tam urozmaicali sobie deszczowe genewskie wieczory snuciem opowieści o duchach. W pogawędkach uczestniczyli także brytyjski pisarz włoskiego pochodzenia, John Polidori, oraz lord Byron.
Wieczorne spotkania okazały się nadzwyczaj owocne. Polidori pod ich wpływem napisał opowiadanie „Wampir”, w którym wprowadził postać wampira do literatury romantycznej, a Mary Shelley stworzyła „Frankensteina”.
To dzieło – inspirowane „Metamorfozami” Owidiusza, a także „Rajem utraconym” Miltona – zapewniło jej status jednej z czołowych twórczyń powieści gotyckiej.
Opowieść o perypetiach naukowca Wiktora Frankensteina, który, usiłując rozwikłać zagadkę śmierci, powołał do życia słynnego potwora, doczekała się rozlicznych przeróbek i adaptacji filmowych.
Dziękuję za wpis. Muszę wrócić do "Frankensteina".
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuń