Joseph Roth: ,,Fałszywa waga” - recenzja

Zdjęcie gałęzi i liści buku

 

  

Joseph Roth - ,,Fałszywa waga”

 

Z przyjemnością i sentymentem powracam do literackiego świata Josepha Rotha. O tym pisarzu wspominałam więcej przy recenzji ,,Hioba”. Podsumowując pisarstwo wybitnego Austriaka, wychowanego w Galicji, przyjaciela Józefa Wittlina, miłośnika monarchii austro-węgierskiej, przytaczam słowa niemieckiego noblisty, Heinricha Boella:

,,Wszystko jest w dziełach Rotha: czar Polski, smutek Austrii, melancholia Galicji, piaski Wołynia i nieomylnie uchwycony klimat czasu”. I właśnie atmosferą nieistniejących dziś miejsc i ich mieszkańców zauroczył mnie Joseph Roth w powieści jakże oszczędnej w słowa, ale bogatej w obrazy i emocje.

To ,,Fałszywa waga”, książka klimatyczna, z nutą gawędziarsko-baśniową, w dobrym stylu, z oryginalnymi powtórzeniami sentencji dla podkreślenia tego, co istotne.

Historia przenosi nas w odległe miejsca wschodnich rubieży c-k monarchii, do przygranicznego, fikcyjnego miasteczka Złotogród. To tutaj trafia Anzelm Eibenschuetz, który za namową żony Reginy rezygnuje ze służby w wojsku, by objąć samorządową posadę cechmistrza.

Przywykły do żołnierskiego drylu, z niechęcią podejmuje samodzielne decyzje, a praca polegająca na wykrywaniu oszustw i fałszerstw pośród różnorodności ludzkich charakterów nie przynosi satysfakcji uczciwemu urzędnikowi.

Życie osobiste tego ponadtrzydziestoletniego, postawnego mężczyzny nie należy do udanych. Namiętność i miłość wydają się już tylko nic nieznaczącymi pojęciami, toteż bohater mierzy się z samotnością i bezcelowością istnienia.

Kiedy na jaw wychodzi romans żony z bawidamkiem - kancelistą, życie Anzelma załamuje się. Wkrótce żona rodzi nieślubne dziecko, co doprowadza cechmistrza do jeszcze głębszego kryzysu i samotności.

Małżonkowie żyją w jednym domu, lecz osobno, prawie się nie widując.

Życie jednak nie znosi próżni i wkrótce główny bohater książki wdaje się w romans z urodziwą Cyganką Eufemią, przyjaciółką i partnerką Żyda Lajbusia, właściciela karczmy w Szwabach.

Magnetyczną siłę przyciągania mają nie tylko pobrzękujące w uszach kobiety ozdobne kolczyki, ale także działający na zmysły szelest jej spódnicy. Temu wszystkiemu nie może oprzeć się tęskniący za bliskością i prawdziwym uczuciem Anzelm.

Fatalne zauroczenie kochanką, która ,,należy” także do Cygana Sameszkina, nie może być szczęśliwe.

Życie dotąd uczciwego, obecnie nieprzytomnie zakochanego w Eufemii urzędnika staje się groteskowe, a on sam doświadcza moralnego upadku. Wraz z zaniedbywaniem obowiązków służbowych i popadaniem w uzależnienie alkoholowe, człowiek ten przeistacza się w osobę, której sam nie ufa i której nie poznaje.

Autor powieści, który także doświadczał podobnego uzależnienia, niezwykle sugestywnie wprowadza Czytelnika w świat stopniowego pogrążania się we własnej słabości.

O dziwo!, nie jest to jednak obraz na wskroś przejmujący. To raczej ukazanie mechanizmów i procesu ,,złej” przemiany człowieka jako konsekwencji jego wyborów życiowych, a może w jakiejś mierze fatum?

Jest więc w ,,Fałszywej wadze” obraz obsesji i upadku bohatera, ale także uwikłanie we własne, gnieżdżące się w głowie myśli, będące zaczynem złego.

Całość opisana niezwykle zwięzłym językiem, pod wrażeniem którego pozostaję. Wszak pisarz był także zdolnym dziennikarzem i jego doświadczenie bezpośredniej pracy w różnych obszarach obcowania z człowiekiem niewątpliwie wzbogaciło jego warsztat pisarski.

Świat ukazany w tej powieści to także zapachy pieczonych kasztanów, pejzaże zbudowane budzącą się do życia przyrodą po zimowym śnie, błyszczące jasnym blaskiem gwiazdy w zimową, mroźną noc.

Jest także karczma na ,,końcu świata”, w której obrotny Lajbuś Jadłowker prowadzi podejrzane interesy pośród przemytników, uciekinierów i osobników z ,,półświatka”.

W tle rozpościerają się bielą malowane scenerie, z zaprzęgiem konnym przemierzającym odległe od siebie wioski, zapomniane przez cywilizację. W nich bezsilność człowieka utrwalona zostaje w obrazach siejącej spustoszenie epidemii cholery, która dokonuje tu swego ,,żniwa”.

Samotność i zagubienie człowieka współistnieje z nieprzewidywalnością sił przyrody, a pod warstwą opowieści o losie cechmistrza Anzelma tkwią głębsze przekazy, których interpretacja należy do czytelnika.

Mnie spodobał się następujący cytat z powieści:

,,Większość ludzi umiera, nie dowiedziawszy się o sobie ani ziarenka prawdy. Być może prawda ujawnia się dopiero na tamtym świecie. Tylko nielicznym dano w doczesnym życiu poznać prawdę o sobie. Przychodzi to całkiem nieoczekiwanie i przejmuje grozą i drżeniem. Do tych nielicznych należał cechmistrz Anzelm Eibenschuetz”.

Nostalgiczna i jednocześnie zmysłowa to opowieść o losie pojedynczego człowieka, który odmierzał życie ,,fałszywymi odważnikami”.

Jako ciekawostkę podam, iż uważny czytelnik znajdzie w tej książce namiastkę historii Mendla Singera, znanego z ,,Hioba”.

To cecha charakterystyczna twórczości Rotha, że przeznacza w swych powieściach trochę miejsca dla postaci ze swoich poprzednich utworów. Ciekawy zabieg stylistyczny, czy może sentyment do wykreowanych przez siebie literackich postaci?

A może jedno i drugie?

Warto znów zajrzeć do Rotha, który i tym razem przekazuje Czytelnikowi coś ważnego o życiu, a czyni to urokliwie, w pięknym stylu, pozwalając przy tym ,,dotknąć” kawałka dawnego, zapomnianego świata, zanurzonego tyleż w realiach, co i w magii.

 

Autorką recenzji jest p. Małgorzata Życińska.

Komentarze

  1. Pani Małgorzato, z całego serca gratuluję kolejnej znakomitej recenzji. Nieodmiennie jestem pod wrażeniem Pani wnikliwości i lekkiego pióra. Otwarcie przyznam, że nie znam Rotha, ale to, jak Pani o nim pisze, skłania mnie do nadrobienia tych braków.

    Najbardziej uderzył mnie ten fragment:

    "Całość opisana niezwykle zwięzłym językiem, pod wrażeniem którego pozostaję. Wszak pisarz był także zdolnym dziennikarzem i jego doświadczenie bezpośredniej pracy w różnych obszarach obcowania z człowiekiem niewątpliwie wzbogaciło jego warsztat pisarski".

    Nie wiem, czy dobrze wnioskuję, ale to nasuwa mi na myśl oszczędność stylu bliskiego memu sercu Hemingwaya, który również parał się dziennikarstwem.
    Jeżeli analogia jest trafiona, to są ogromne szanse na to, że twórczość Rotha do mnie przemówi.

    Tym bardziej dziękuję za jej przybliżenie. :)
    Pozdrawiam Panią serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąż pamiętam świetną recenzję "Hioba" Pani pióra. Dziękuję za kolejną, też jest fantastyczna. DOBREJ MAJÓWKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć Pani Klaudio. Dziękuję. ,, Hiob" to moim zdaniem najlepsza pozycja Josepha Rotha, nie da się o niej zapomnieć. Życzę Pani również udanej majówki, pozdrawiam.

      Usuń
  3. Pięknie dziękuję Pani Aniu za tyle serdecznych słów pod moim adresem. Jestem przekonana, że ten właśnie pisarz trafi również do Pani serca, a spostrzeżenia Pani odnośnie stylu zbliżonego do hemingwayowskiego pióra są jak najbardziej trafne. No i ten reporterski warsztat pozwalający oszczędnie i równocześnie precyzyjnie i kunsztownie operować słowem. Jest wiele uroku w takim pisarstwie, zwłaszcza jeśli są to powieści, jak w przypadku Rotha. Czytałam także jego eseje, lecz o dziwo, już mnie tak nie wciągają, choć lubię takie formy literackie. Być może tematyka trochę się przedawniła? Dla mnie niezapomnianą lekturą Rotha pozostaje jednak ,, Hiob". Zachęcam do odkrywania tego autora i życzę Pani dobrych wrażeń. Pozdrawiam równie serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To musi być bardzo ciekawa książka. Chyba przypadłaby mi do gustu. Ja też dziękuję za zachętę do czytania.
    A pojawianie się postaci znanych skądinąd to rzeczywiście ciekawy zabieg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Pani Ewo za komentarz. Mnie trochę zaskoczyło i jednocześnie ucieszyło, że dawni bohaterowie Rotha pojawili się ponownie na kartach tej książki.

      Usuń
  5. Trochę magii jest również w Pani recenzji. Bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! dziękuję Pani Saro:), myślę, że wszyscy potrzebujemy trochę magii, zarówno w literaturze jak i w realnym życiu:)

      Usuń
  6. Przepraszam, że dopiero dzisiaj. Fantastyczna recenzja, Pani Małgorzato. Bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz