Stefan Zweig: ,,Dziewczyna z poczty” - recenzja

Zdjęcie gałęzi i liści buku

 

 

Stefan Zweig - ,,Dziewczyna z poczty”


Jest to piękna, choć pełna smutku opowieść o ,,straconym pokoleniu” wojennym, o odarciu człowieka z godności, o niezawinionej biedzie i bezsilności, rozpaczliwym poszukiwaniu nadziei i najsilniejszym z instynktów - instynkcie przetrwania.

Nieukończona, lecz jakże emocjonalna lektura, pełna odniesień do utraconego świata młodości samego autora.

Stefan Zweig, dziś prawie zapomniany wybitny austriacki pisarz, światły Europejczyk i pacyfista, nigdy nie pogodził się ze zrujnowaną wojnami Europą I połowy XX wieku. I choć uciekając przed Hitlerem, wyemigrował do Brazylii, nie potrafił prowadzić życia poza swoją ukochaną ojczyzną, Austrią, wówczas zniszczoną, podzieloną, biedną i pogrążoną w chaosie. Na emigracji, w hotelowym pokoju, wspólnie z żoną zakończyli życie śmiercią samobójczą.

Powieść ,,Dziewczyna z poczty” została wydana 40 lat po śmierci pisarza. Mimo braku zakończenia warto po nią sięgnąć, choćby po to, by w pełni zrozumieć, jakie obawy, lęki i niepokoje towarzyszą człowiekowi w sytuacjach trudnych i jak ogromna tęsknota za "ukradzioną" młodością i ojczyzną zagnieździła się w sercu samego autora tej książki.

To poruszająca historia 28-letniej Christine, asystentki pocztowej z austriackiej prowincji. Jest rok 1926. Austria pogrążona w powojennej biedzie, inflacji i stagnacji. Trudno o dobrze płatną posadę, tym bardziej, że Christine opiekuje się ciężko chorą matką. Rodzina utraciła ojca, brata oraz dorobek życia w czasie I wojny światowej.

Obecnie obie kobiety zamieszkują w wynajętej, dusznej i ubogiej ,,klitce”, ledwie wiążąc koniec z końcem. Ale pojawia się szansa dla dziewczyny. Postanawia skorzystać z zaproszenia bogatej amerykańskiej ciotki i wyjeżdża na urlop do uroczego, szwajcarskiego kurortu.

Wśród światowej ,,śmietanki” towarzyskiej, prowadzącej hedonistyczny styl życia, młoda, nieśmiała i biedna dziewczyna z prowincji czuje się jak kopciuszek. Lecz wkrótce wszystko się zmienia.

Bogaci wujostwo przychodzą Christine z pomocą. Otrzymuje od nich w prezencie piękne stroje, kosztowną biżuterię, własny apartament hotelowy oraz uczestniczy w rozrywkowym życiu bogaczy.

Ten nowy dla niej świat pochłania ją bez reszty. Szybko zapomina o swej biedzie, nędznej posadzie na poczcie, chorej matce i dziesięciu latach trudów i wyrzeczeń. Przeistacza się w pewną siebie, młodą i ładną damę. Pragnie być podziwiana i adorowana. Wszystko dokoła jest dla niej wspaniałe, zachwycające i oszałamiające. Nie sprzeciwia się, kiedy inni zaczynają ją tytułować nazwiskiem wujostwa von Boolen.

Ta sielanka nie może trwać wiecznie.

Na skutek pewnej intrygi, wywołanej zazdrością innej kobiety, oraz z obaw ciotki przed ujawnieniem tajemnicy z przeszłości dziewczyna zostaje gwałtownie ,,odesłana” do domu. Jest to dla niej szok i poniżenie.

Powrót do dawnej marnej egzystencji okazuje się ogromnie bolesny.

Zaznawszy wyrafinowanego luksusu, znów musi zmierzyć się z okrutnym losem. Czuje się więc oszukana przez życie, a to znajduje odbicie w jej myśleniu i działaniu. Nawet śmierć matki nie wywołuje u Christine smutku, a jedynie silny gniew na wszystko, co dotychczas zgotowało jej życie. Nie jest już dawną sobą, sympatyczną i oddaną pracy urzędniczką pocztową, lecz opryskliwą, zgorzkniałą kobietą, która z udręką wykonuje rutynowe, znienawidzone obowiązki.

Christine przeżywa wiele silnych, negatywnych emocji.

Beznadziejne położenie, ciągłe oszczędzanie na czym się da, nędza wynajmowanego lokum, brak szans na poprawę losu przy jednoczesnej świadomości, że można żyć w pięknym, dobrym świecie, bez trosk materialnych, to wszystko przygniata duszę młodej kobiety.

Pewnej niedzieli wyjeżdża do Wiednia, by cokolwiek zmienić w swoim znienawidzonym życiu. Przy okazji odwiedza swą zamężną siostrę i szwagra. Tutaj poznaje ,,bratnią duszę” - Ferdinanda, młodego weterana wojennego. To człowiek, któremu życie także zabrało zbyt wiele, a wszystko, cokolwiek próbuje odbudować, rozsypuje się w proch w zderzeniu z opresyjną, biurokratyczną machiną powojennych instytucji państwowych.

Nic nie łączy ludzi bardziej niż wspólny los i doświadczenia.

Tych dwoje wkrótce to właśnie zbliży do siebie. Jak potoczą się losy Christine i Ferdinanda? O tym przeczytamy u Zweiga.

Choć powieść prawie wcale nie zawiera dialogów, jest świetnie i przenikliwie skonstruowana, a przemyślenia bohaterów stanowią pogłębione studium ludzkiej natury. Uwielbiam takie książki! Być może inni czytelnicy także?

Powieść składa się z kilku warstw. Oprócz indywidualnych przeżyć jednostki jest także los społeczny zarówno ,,niezawinionych”, którym wojna zabrała wszystko i skazała na wieczną klęskę i poniżenie, jak również los wybrańców, których wojenna zawierucha ominęła, pozwalając na dostatnie, beztroskie życie, awans zawodowy czy pomnażanie majątku.

Autor po mistrzowsku ujął zagadnienie moralnego upadku człowieka w obliczu nieustannej biedy i braku możliwości, jakże dalekie od często powtarzanych sloganów typu: ,,chcieć to móc” czy ,,każdy jest kowalem swego losu”.

W trakcie czytania w myślach pojawiały się pytania:

- Czy i jak można żyć w biedzie i beznadziei, jeśli wcześniej zaznało się ,,raju” na ziemi?

- Czy poszerzona świadomość nie bywa przeszkodą  w rutynie szarej codzienności?

Pod koniec czytania zwróciłam uwagę na jeszcze jeden, moim zdaniem ważny, wyłaniający się z całości problem, dziś z pewnością mniej znaczący w społeczeństwie europejskim niż 100 lat temu, mianowicie dobrowolne lub wynikające z uwarunkowań społecznych powierzenie przez kobiety swego losu mężczyznom. W tamtym świecie to mężczyzna najczęściej decydował o wspólnej drodze życia, podejmował kluczowe decyzje lub przekonywał skutecznie kobietę o swych racjach. Ona była tą podporządkowaną, często gotową podążać za nim ślepą drogą, nawet jeśli jej położenie było lepsze od jego. I o tym również mówi ta książka.

Napisana pięknym, budującym napięcie językiem, niezwykle plastycznie ujmuje zarówno opisy przyrody, charakter miejsc, w które trafiają bohaterowie, jak i wewnętrzne monologi.

Doskonale przetłumaczona przez Karolinę Niedenthal, zachęca do czytania, a może nawet do kreowania w wyobraźni dalszego losu bohaterów?, których po mistrzowsku stworzył uzdolniony, wrażliwy Austriak - Stefan Zweig.

   

Autorką recenzji jest p. Małgorzata Życińska.

 

Komentarze

  1. Tak piękna recenzja nie może nie wzniecić pragnienia zapoznania się z tą książką. Jedyne, co mnie trochę zniechęca, to wzmianka, że powieść jest niedokończona. Wiem z doświadczenia, że takie niedokończone dzieła przeważnie pozostawiają niedosyt. Z drugiej strony, dają pole do popisu wyobraźni i skłaniają do refleksji...
    Serdecznie dziękuję za recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieloaspektowa, wnikliwa recenzja. Bardzo dziękuję Autorce. Doceniam każdą recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, ja też bardzo się cieszę, że znajduje Pani dla nas czas, Pani Małgorzato. A autor chyba faktycznie jest zapomniany. Nigdy nie zetknęłam się z tym nazwiskiem. Do dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogromnie doceniam wszystkie dobre słowa płynące od Państwa oraz pozytywny odbiór moich recenzji, za co serdecznie dziękuję. O autorze pisałam trochę przy okazji recenzowania ,, Świata wczorajszego". Tym razem odkrywam go jako świetnego mistrza powieści psychologicznej. I choć,, Dziewczyna z poczty" jest utworem niedokończonym, to warto po niego sięgnąć ze względu na poruszone ważne wątki uniwersalne czy chociażby doskonale przedstawiony materiał do własnych rozważań i analizy. A w tym przypadku fabuła oraz ,,niedokończenie" jawią się jako wtórne. Choć oczywiście zakończenie każdy z nas może wykreować z wyobraźni i to także przemawia na korzyść tej poruszającej powieści. Polecam Państwu do czytania i własnej oceny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja także bardzo lubię książki, w których zgłębiane są tajniki ludzkiej natury, teksty, które skłaniają do refleksji o życiu. Hesse taki jest, "Czarodziejska góra" Manna jest taka - i za to tak bardzo ją kocham.
    Sądzę, że książki powinny pozostawiać w czytających trwały ślad, a to nie zawsze się zdarza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Panią, Pani Aniu. Dobre książki pozostają z nami na długo odciskając w nas trwały ślad, a my wracamy do nich po raz kolejny i odkrywamy na nowo świat widziany oczami innych. Hessego uwielbiam, Tomasza Manna niezwykle cenię, podobnie jak Zofię Nalkowską czy Johna Steinbecka oraz wielu innych, wielkich mistrzów pióra, także tych nieco zapomnianych, których dopiero zgłębiam, np. Walsera.

      Usuń

Prześlij komentarz